Magazynowanie energii rozwija się coraz szybciej. Okazuje się jednak, że niekoniecznie służy do gromadzenia energii z odnawianych źródeł, o wiele wygodniej jest używać magazynów do regulacji sieci.
Wiatr i fotowoltaika to najszybciej taniejące i rozpowszechniające się OZE. Ale zależność od pogody wciąż jest problemem. Rozwiązanie wydaje się oczywiste – potrzebny jest magazyn energii elektrycznej, który nadmiar prądu gromadzi i oddaje go w miarę potrzeby.
W idealnym modelu wszystko jest proste, ale jak wiadomo, nic idealne nie jest. Poza ekstremalnymi przypadkami OZE nie wyrastają nagle na energetycznej pustyni, tylko wpinane są do istniejących i działających systemów energetycznych. Takim skrajnym przypadkiem jest efekt zakładu Elona Muska, 100 MW bateria w stanie Australia Południowa. Miejscowe władze chcą mieć jak najwięcej OZE, a jednocześnie stan doświadczył serii blackoutów. Największy z nich wcale nie był spowodowany długotrwałą przerwą w produkcji z wiatru, tylko potężną awarią sieci przesyłowej, którą uszkodził huragan. Bateria Tesli ma zapobiec obydwu powyższym scenariuszom w znacznym stopniu izolowanym od reszty kraju systemie Australii Południowej.
CZYTAJ TAKŻE: Moc z magazynu
Zespoły baterii o mocy dziesiątków MW wyrastają tymczasem w sieciach, którym blackout na wzór australijskiego nie grozi. Okazuje się bowiem, że mają pewną zdolność, której nie mają inne urządzenia. Za jej użycie operatorzy sieci są gotowi nieźle zapłacić. Chodzi o usługę regulacji częstotliwości, krytycznego dla sieci parametru. Nie wdając się w techniczne szczegóły, częstotliwość spada przy rosnącym obciążeniu, czyli w czasie dużych przepływów energii w czasie wysokich popytu i produkcji. Z kolei spadek obciążenia, albo spadek przepływu powoduje wzrost częstotliwości. Dlatego energetycy tak nie lubią zmian – zwłaszcza szybkich – obciążenia sieci, bo zakłócają częstotliwość i wymagają uruchamiania szeregu środków zaradczych. A obie te sytuacje są charakterystyczne dla systemów z wysokim udziałem zależnych od pogody OZE.
Tymczasem pracująca w sieci bateria może dostarczyć energii, modyfikując przepływy i zmniejszając obciążenie, albo zaabsorbować nadmiar, wywołując dokładnie odwrotny efekt. I może zrobić to bardzo szybko, znacznie szybciej niż jakiekolwiek konwencjonalne źródło. Dobrą analogią jest porównanie tradycyjnego dysku twardego z dyskiem na pamięciach flash. Ten drugi startuje wielokrotnie szybciej, choćby dlatego, że nie ma żadnych ruchomych części. Dokładnie tak jak w rzeczywistości sieciowej – szybkość reakcji baterii jest nieporównywalnie większa niż regulacyjnej „gazówki” z wirującymi, a więc i bezwładnymi turbiną i generatorem.
Jak rozwija się rynek magazynowana w Europie i kiedy będzie można na tym zarobić? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl