Na każdym ze szczytów klimatycznych negocjatorzy lubią do ostatniej chwili trzymać wszystkie karty w rękach. Dopiero na końcu będziemy wiedzieć czy wszystkie najważniejsze decyzje udało się jednogłośnie przyjąć i czy rezultat szczytu będzie można określić jako „sukces”.
COP24 zbliża się do końca. Aby dojść do momentu, w którym będzie można zacząć szykować się do sesji plenarnej, która zakończy szczyt sukcesem, potrzeba najpierw przedrzeć się przez gąszcz technicznych zagadnień i je uzgodnić. Na ostatni odcinek negocjacji pozostają te najważniejsze i najtrudniejsze kwestie. Ich uzgodnienie odblokowuje zgodę na przyjęcie pozostałych tematów.
Chrupiące tematy COP24
W języku klimatycznych negocjatorów są to tzw. chrupiące tematy albo tematy do rozgryzienia (crunch issues), których rozwiązanie ma kluczowe znaczenie dla zakończenia szczytu sukcesem. To nad nimi pochylają się ministrowie, którzy w drugim tygodniu szczytu przyjeżdżają na segment wysokiego szczebla. Tegoroczny segment jest o tyle trudny, że do rozgryzienia zostało jeszcze bardzo wiele.
CZYTAJ: ECC Green w Katowicach. Bez miediz nie ma nowczoesnej energetyki
Większość tych tematów zawiera się w zestawie decyzji uszczegóławiających zobowiązania wynikające z Porozumienia paryskiego (PP) – tzw. rulebooku. Jego zrozumienie spędza sen z oczu wielu osobom, które obserwują proces negocjacji. I to nawet tym, które dotychczas zajmowały się polityką klimatyczną i mają ogólne pojęcie o tym, co może być problematyczne. Nie każdy finansista potrafi bowiem porozumieć się z klimatologiem, nie każdy inżynier dogadać się z prawnikiem, który sprawdza zgodność przyjmowanych rozwiązań z ustawodawstwem krajowym. W rulebooku te i więcej obszarów splatają się ze sobą, żeby stworzyć jeden spójny system. A to nie wszystko. Na COP24 wchodzi jeszcze wielka polityka i wielkie pieniądze. Wypływają wieloletnie podziały w ramach systemu ONZ. Do tego dochodzą najnowsze badania naukowe, które ostrzegają przed katastrofalnymi skutkami zmian klimatu.
Jak powinny wyglądać krajowo określone wkłady? (NDCs)
W Paryżu wszyscy zgodzili się, że każde państwo samo zdecyduje co chce umieścić w swoich planach klimatycznych (ang. Nationally Determined Contributions – NDCs). Plany te mają być regularnie aktualizowane. Zbiorczo tworzyłyby sieć działań globalnych, pozwalających na zahamowanie zmian klimatu i adaptację do ich negatywnych skutków. Dla państw rozwiniętych podstawowym elementem jest to, jak wysokie cele redukcyjne będą zawarte w każdym z takich planów. Państwa rozwijające się najchętniej deklarowałyby w nich nie to, ile zredukują emisje, ale raczej w czym należałoby im pomóc, żeby mogły wdrożyć działania proklimatyczne.
CZYTAJ: Systemy fotowoltaiczne. Jak zwiększyć efektywność energetyczną?
Jak mierzyć wysiłki państw na rzecz klimatu? (Transparency)
Redukcje emisji to nie jedyny wyznacznik wysiłków na rzecz realizacji Porozumienia paryskiego, ale jeden z najważniejszych. Żeby pomiary były wiarygodne wszystkie państwa muszą używać tych samych wytycznych do zbierania danych o emisjach i ich weryfikacji, a następnie ich raportowania na poziom międzynarodowy. Można to porównać do procesu, dzięki któremu na poziomie europejskim zbieramy dane w ramach systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). W grę wchodzą bardzo szczegółowe przepisy, do których miałyby się dostosować wszystkie państwa. Tylko państwa najmniej rozwinięte i wyspiarskie powinny liczyć na taryfę ulgową. Ale rzeczywistość negocjacyjna jest inna.
Jak ma wyglądać finansowanie? Kto do tej pory zrobił najmniej, a kto najwięcej? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl