Polska firma, znana do tej pory z budowy i przygotowania aut terenowych, choćby do rajdu Dakar dla Adama Małysza, zbudowała elektryczne auto terenowe „Sokół”. Specjalistyczny samochód na prąd już na początku przyszłego roku będzie mogło trafić m.in. do kopalń, straży granicznej czy ratowników górskich. Projekt jest rozwijamy w ramach Zgorzeleckiego Klastra Energii, do którego należy m.in. KGHM.
„Sokół 4×4” to w 100 proc. elektryczne auto terenowe. Na razie w skórze land rovera defendera. Duża bateria, mocny silnik, wysoki moment obrotowy i właściwości terenowe dają mu możliwość poruszania się w bardzo trudnym terenie. Obudowy kluczowych elementów, spełniające wojskowe normy, pozwalają na brodzenie w głębokiej wodzie i bezawaryjną jazdę przy bardzo dużym zapyleniu.
Auto zyskało nazwę po programie „Sokół” Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który wspiera projekt kwotą ponad 700 tys. zł. Cały projekt badawczy kosztuje ponad milion złotych.
ZOBACZ TAKŻE: Transport ciężarowy. Dlaczego zeroemisyjność się opłaci?
Cel? Wąska, ale bardzo wymagająca grupa klientów
– Kopalnie odkrywkowe węgla brunatnego mają spory problem z wymianą swojej floty. Wykorzystują kilkaset wysłużonych land roverów, ale na rynku brakuje ich następców. Inne auta terenowe nie wytrzymują sił działający na te samochody w kopalnianych warunkach. Mówiąc krótko, łamią się po kilku tysiącach kilometrów. Tymczasem utrzymanie starzejącej się floty, którą się teraz zajmujemy, oznacza często kapitalne remonty aut. W pełni elektryczna platforma terenowa, nad którą pracujemy, ma być alternatywą. Kopalnie są idealnym miejscem dla takich aut, bo to jedna wielka sieć elektryczna. Auto można tam ładować niemal wszędzie, a dzienne dystanse są niewielkie – tłumaczy w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl Łukasz Trześniewski, koordynator Zgorzeleckiego Klastra Energii, w ramach którego projekt budowy uniwersalnej platformy terenowego auta elektrycznego jest realizowany.
Z większą baterią – jak choćby 85 kWh, która została zastosowana w doświadczalnym defenderze – elektryczna terenówka może jednak przejechać na jednym ładowaniu ok. 200-300 km, w zależności od trudności terenu. Bateria może być jednak większa – wszystko zależy od potrzeb Klientów. Oprócz kopalń, potencjalnymi odbiorcami są bowiem m.in. Lasy Państwowe, mocno zainteresowane elektromobilnością, czy straż graniczna albo ratownicy górscy. Auto jest bowiem dużo cichsze od spalinowego odpowiednika i nie zanieczyszcza powietrza.
CZYTAJ: Zmniejszenie emisji CO2 w transporcie drogowym. Jaka jest przyszłość aut ciężarowych?
Polski samochód elektryczny to nie karoseria z rysunków
– Moim zdaniem nie jesteśmy dziś w stanie stworzyć seryjnego samochodu elektrycznego całkowicie od podstaw i zawojować nim rynku. Na to potrzeba miliardów złotych. Dużo łatwiej zacząć od krótkoseryjnej budowy pojazdów specjalistycznych oraz konwersji istniejących na elektryczne – tłumaczy Albert Gryszczuk, właściciel Innovation AG, które buduje elektryczną platformę terenową w ramach Huba Innowacji Zgorzeleckiego Klastra Energii (tzw. Zklastra).
Innovation AG do tej pory zajmowało się przygotowywaniem potężnych aut terenowych na rajdy – m.in. Paryż-Dakar. Gryszczuk trzy razy sam go przejechał. Był pierwszym Polakiem, który zrobił to autem terenowym własnej konstrukcji, zbudowanym od podstaw. W 2011 r. w terenowej ciężarówce serwisowej wspierał Adama Małysza jadącego autem przygotowanym także przez Innovation AG. Pomagał również załodze pierwszego auta elektrycznego, któremu udało się ten rajd pokonać, ale z marną średnią prędkością. Grzyszczuk chce pokazać, że da się to zrobić w dużo lepszym stylu – platforma ma być przetestowana na rajdzie Dakar w skórze forda raptora. Miejsce 400-litrowego baku zajmie bateria o pojemności 350 kWh.
Jakie części elektrycznego samochodu Polacy stworzyli od podstaw? Jak można wykorzystać auto do poprawy bezpieczeństwa energetycznego? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl
CZYTAJ TAKŻE:
Elektromobilność. Jak zmieniać transport i komunikację, by chronić środowisko?