Popularyzacja samochodów elektrycznych i wprowadzenie technologii szybkiego ładowania zmieni stacje paliw.
Jak podkreślał w wywiadzie dla PAP, Wiceprezes Shella ds. sprzedaży detalicznej Istvan Kapitany – użytkownicy stacji muszą uzyskać dostęp do nowych usług. “Jedną z rzeczy, które robimy obecnie w Europie, jest wymiana ładowarek z 50 kW na 150 kW. Dzięki temu przeciętny samochód elektryczny będzie można naładować w ok. pół godziny” – zaznacza przedstawiciel Shell. Shell – jako największy pod względem wartości rynkowej koncern petrochemiczny w Europie chce zyskać na rosnącej popularności samochodów elektrycznych, a spółka już w 2017 roku kupiła głównego europejskiego dostawcę usług ładowania – NewMotion.
Kolejne stacje ładowania samochodów elektrycznych w Polsce
“Pracujemy obecnie nad modelem stacji przyszłości. Pierwsze obiekty powstaną w niektórych krajach jeszcze w 2019 roku, jako przykład – myślimy o usługach carsharingu czy też wymiany baterii samochodowych” – zaznaczył Istvan Kapitany. Rozmówca PAP podkreślił, że koncerny takie jak Shell muszą dokładnie monitorować rynek, aby dobrze diagnozować trendy i zapotrzebowanie klientów. Jak może ten rynek wyglądać zdaniem Shella? – “Niedawno wszyscy mówili, że samochody elektryczne będą ładowane w domach, a jednak 80 proc. światowej populacji nie mieszka w dużych domach z garażami, a np. w blokach ciężko o infrastrukturę do obsługi pojazdów zelektryfikowanych. Dlatego należy stworzyć mozaikę usług”.
Rozwój elektromobilności. Dlaczego bez miedzi się to nie uda?
Z danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) na świecie jest ok. 2-3 mln samochodów elektrycznych, czyli aut na baterie i hybryd plug-in. IEA prognozuje, że do 2040 roku będzie ich 300-400 mln na ok. 2 mld pojazdów.